Czarno-biaie cmentarze błędnych fortepianów za zamglonym, słonecznym, niedzielnym powietrzem. Dźwięki słońcem przez sito podwórka cedzone, nie zaczęte i mdławe, nie skończone jeszcze. Czas ciągliwie i długo zawisły w firankach nie przepuszcza na pokój złocistych strumieni. Hałas dnia powszedniego świętem bezrobotny... Wieje chłodem kamienny z grafitowych sieni. Po klombach papierowe kwiaty nastroszone szeleszczą twardą bielą jaskrawo, mieszczańsko. Ludzie kopią butami szarymi od kurzu ulicę odświętnialą, wspólną i bezpańską. Dzień jest powyszywany w koślawe litery, z poduszek godzin prute po nitce chwilami, długa, płacząca ciszą tęsknota się piętrzy naprzeciw; Życie płynie jednostajnie z nami...
© 1999/2017 JoKeR. All Rights Reserved.